To był bardzo pracowity tydzień.
Pierwszy od początku do końca samodzielnie prowadzony przetarg trwa. W związku z czym zasypywana jestem mailami z drukarni, od redaktorów, grafików i przede wszystkim autorów, którzy nie mogą się doczekać, kiedy ich książka się ukaże.
Do tego moje drobne korekty i ślęczenie po nocach nad tekstami.
Do tego poszukiwania odpowiedniego stroju na uroczystość w pracy. Generalnie to kobietą jestem rasową. Jak zwykle nie mam się w co ubrać. Jak zwykle w niczym nie wyglądam na tyle, by się sobie podobać. Jak zwykle w sklepach nie ma tego, co sobie wymyśliłam... Masakra - trzy dni spędziłam na wycieczkach po galeriach w poszukiwaniu TEGO ODPOWIEDNIEGO stroju. Bo prezencja przecież musi być :D Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przekonałam się, że tzw. biznes stajl też może być wygodny i nie musi być wcale drętwy.
Do tego dochodzą próby i koncerty (no dobra - koncert, jeden, na razie... ale kalendarz wypełniony przeróżnymi terminami już do połowy czerwca).
Poza tym włączyłam się w działalność charytatywną, więc to też mi trochę czasu zabiera.
Ale spoko, jakoś daję radę. Już niedługo będzie więcej wpisów :) Pozdrawiam!
No widzisz, najpierw tam się wpisałem, teraz tutaj.
OdpowiedzUsuńChciałem, najpierw, dokończyć, tego czego tam nie napisałem.
To też dlatego trochę tak, jaki ten blog miał być ;)
Chciałem podziękować, jak dla mnie za ten real internetowy, bo bez niego byłbym biedny.
A tu jak widać, jest tak, jak napisałem wyżej....
Żyjesz Dziewczyno, żyjesz.
No wiem...., ale ze mną na tą resztę, byś się nie zamieniła.
Uciesz się i podziękuj również.
Żyję :) aż czasu brakuje, by odpocząć!
OdpowiedzUsuńPod pewnymi względami bym się zamieniła... wiesz pewnie co mam na myśli...
Ale i tak dziękuję za to, co mam.